Czy zapłacilibyście aż 120 zł za 1 filiżankę kawy?
Tyle moi drodzy kosztuje w Polsce degustacja najdroższej kawy świata — Kopi Luwak.
Te kilka lat temu, kiedy zaproponowano mi jej skosztowanie w warszawskiej kawiarni, nie skorzystałam. Cena bezlitośnie zwaliła mnie z nóg. Zaintrygowało mnie jednak pochodzenie tego napoju i uzasadnienie astronomicznej kwoty, jaką trzeba za niego zapłacić. Nie przypuszczałam nawet, że już w najbliższej przyszłości nie tylko napiję się Kopi Luwak, ale zrobię to na sumatrzańskiej plantacji kawy, gdzie jedna filiżanka kosztuje zaledwie trzy dolary.
Zwiedzając Azję, wybraliśmy się na Sumatrze do niewielkiej wioski Batang Polupuh w poszukiwaniu rekomendowanej przez przewodniki plantacji Rafflesia Luwak Coffee: http://(http://www.rafflesialuwakcoffe.org/)
Kawę Luwak pozyskuje się tam w sposób naturalny, czyli z wykorzystaniem dziko żyjących zwierząt. Niełatwo było znaleźć plantację i spółdzielnie rolników. Gdy zjechaliśmy z głównej drogi, byliśmy zdani na nasze umiejętności orientacji w terenie i czytania mapy. Nie było tam nazw ulic, czy numerów domów, które porządkują duże miasta. GPS także niewiele pomógł. Na szczęście z pomocą przyszli miejscowi. Zapytani o panią Umul, właścicielkę plantacji, na migi pokazywali nam dalszą drogę. Wszyscy się tu znają. W końcu dotarliśmy do rodzinnego domu pani Umul, w którym mieści się kawiarnia, a także szkoła gotowania i pokoje gościnne.
Drugim powodem naszej wizyty była chęć znalezienia największego kwiatu na świecie. Jego średnica wynosi 80–100cm, a waga potrafi sięgać 10kg. Trudno go znaleźć, zakwita jedynie raz na kilka lat, a kwiat utrzymuje się tylko 5–7 dni. Gdy zakwita wydziela intensywny zapach gnijącego mięsa. W ten sposób zwabia zapylające go muchówki. Niestety Pani Umul powiedziała, że ledwie tydzień wcześniej Raflezja, która pojawiała się w lesie tropikalnym godzinę marszu od wioski już przekwitła.
Po spacerze przez pole kawy pozostało nam skoncentrować się na Kopi Luwak. Jak zwykle przed podróżą zgłębiliśmy trochę temat na własną rękę.
Za kilogram tego rarytasu w Europie trzeba zapłacić minimum 600 dolarów, co czyni Kopi Luwak jednym z najdroższych napojów na świecie. Kawa ta zawdzięcza swoją nazwę zwierzęciu, które wykorzystuje się do jej pozyskania. Kopi oznacza po prostu „kawa”, natomiast Luwak to miejscowa nazwa cywety.
Cywety do ssaki zamieszkujące głównie lasy tropikalne Azji Południowo-Wschodniej. Z wyglądu przypominają trochę koty a trochę mangusty. Ich ciało osiąga długość około 60cm a waga nie przekracza 4kg. Cywety, zwane inaczej łaskunami, są wszystkożerne a ich przysmakiem stały się dojrzałe, o pięknym czerwonym wybarwieniu, ziarna kawowca. Zjadają je buszując na plantacji podczas nocnych łowów. Wybierają tylko te najbardziej dojrzałe i najlepsze owoce. W żołądku cywety owoce poddają się enzymom trawiennym, natomiast nasiona, lekko nadtrawione i sfermentowane przez bakterie produkujące kwas mlekowy, są wydalane. Następnie pracownicy plantacji zbierają odchody zwierząt, dokładnie oczyszczają znalezione w nich ziarna i przekazują je do dalszej obróbki- suszenia i palenia. W taki właśnie sposób powstaje najdroższa kawa świata.
PSEUDOHODOWCY KAWY
Produkcja Kopi Luwak wzbudza wiele kontrowersji na świecie. Fakt, że jest kawą z „kociej kupy”, nie jest tego jedyną przyczyną. Jak wie każdy, kto zna choć podstawy ekonomii, popyt rodzi podaż. Im bardziej luksusowy towar, tym większa staje się pokusa obniżenia kosztów jego produkcji i zmaksymalizowania zysków. W ten sposób zaczęły pojawiać się pseudohodowle, w których cywety przetrzymuje się w ciasnych klatkach i karmi wyłącznie owocami kawowca. Zła dieta, brak ruchu i silny stres skutkują dużą umieralnością łaskunów. O tym, jak wygląda ich życie, zanim umrą, nie wspominając.
Aby mieć pewność, że kawa którą pijemy, pochodzi od wolnych i szczęśliwych zwierząt, sprawdzajmy skrupulatnie przed każdym zakupem źródło pochodzenia. Kupujmy od wiarygodnych ludzi i sprawdzonych dostawców.
Zastanawialiście się skąd w ogóle wziął się pomysł palenia ziaren pozyskanych z odchodów zwierząt? Komu pierwszemu przyszło to do głowy? Odkrycie to sięga czasów kolonialnych i zrodziło się z potrzeby. Podobno holenderscy właściciele plantacji kawy zabraniali niewolnikom korzystać z zebranych ziaren. Niewolnicy zaczęli więc wydobywać je z odchodów cywet, które, jak zauważyli, nie trawiły ziaren. Okazało się, że napój uzyskany z tak pozyskanych ziaren nie tylko w niczym nie ustępuje tradycyjnej kawie, ale nawet jest od niej lepszy. Cóż za paradoks, że kawa za którą rodzina królewska płaci krocie, została po raz pierwszy stworzona przez niewolników.
JAK SMAKUJE KOPI LUWAK?
Ze względu na niższą zawartość kofeiny jest delikatniejsza w smaku od tradycyjnej kawy. Co do samych walorów smakowych zdania są podzielone. Entuzjaści opisują kopi luwak jako aromatyczny napój o konsystencji syropu i wyraźnie wyczuwalnej nucie karmelu i czekolady. Sceptycy zgadzają się, że smak kawy jest niewątpliwie egzotyczny, przy tym jednak stęchły i ziemisty. Do której grupy będziemy się zaliczać, o ile w ogóle będziemy potrafili wyczuć różnicę między zwykłą kawą a kopi luwak? Już wkrótce mieliśmy się o tym przekonać.
Na plantacji zostaliśmy ciepło powitani przez gospodynię panią Umul Khairi. Okazało się, że odziedziczyła dom i ziemię po swojej matce. Zaskoczyło nas, że w Batang Panupuh obowiązuje system matrylinearny. To kobiety są tu głowami rodziny, zarządzają rodzinnymi finansami, a córki dziedziczą po matkach. Takie cuda w muzułmańskim kraju!
Pola i Michał zostali poczęstowani herbatnikami z dodatkiem cynamonu, co skutecznie zatkało im buzię na czas opowieści Umul o plantacji. Podejrzewam, że było to przemyślane działanie. Mądra kobieta 🙂
Usiedliśmy wygodnie w fotelach i rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu. Na stoliku poustawiano miski z ziarnami o różnych kolorach oraz torebki z ziarnistą i zmieloną kawą. Z nutką kobiecej zazdrości przyglądałam się właścicielce. Oceniałam ją na mniej więcej 45 lat. Jej cera była jednak promienna, na skórze nie było śladu zmarszczek. Jak ona to robi? Nie ma tu drogerii, więc raczej nie zawdzięcza urody kuracjom przeciwzmarszczkowym.
PROCES PRODUKCJI KOPI LUWAK
Zanim jednak doszłam do jakichś konstruktywnych wniosków, pani Umul zaczęła swoją opowieść, ubarwioną zdjęciami i rysunkami łaskunów. Potwierdziła, że u niej nadal pracuje się w tradycyjny sposób. Pracownicy przemierzają plantację zbierając odchody zwierząt, a następnie wydłubane i dokładnie umyte ziarna przekazują do suszenia. Proces ten trwa około 6 dni. Później ziarna są palone drewnem cynamonowym nieprzerwanie przez 4–5 godzin.
Mieliśmy okazję obejrzeć ziarna w poszczególnych etapach przygotowania rozłożone do trzech koszy. W pierwszym znajdowały się odchody cywety. Zgaduję, że ziarna gdzieś tam były, ale nie byłam aż tak ciekawa, żeby to sprawdzać. W drugim znajdowały się oczyszczone ziarna, a w trzecim wysuszone i pozbawione łupinek — gotowe do wypalania.
CZAS NA DEGUSTACJE GÓWNIANEJ KAWY …
Następnie zaprowadzono nas do kuchni — przyszedł czas na naukę parzenia kawy. Pani kucharka wstawiła rondelek z wodą na kuchenkę gazową. Gdy woda się zagotowała, wsypała do niej czubatą łyżeczkę kawy, chwilę ją gotowała, a następnie wlała gorący napój do filiżanek. Kopi Luwak można zalewać 2–3 razy. Hm, pomyślałam, że zawsze to jakaś oszczędność. Gdy wróciliśmy do stolika, akurat rozpadał się deszcz. Krople głośno bębniły o blaszany dach, ale nam było sucho i ciepło. Normalnie uznałabym, że wypicie gorącej filiżanki kawy w takich okolicznościach przyrody będzie szczególnie przyjemne i nastrojowe. Tym razem jednak miałam spróbować „gównianej kawy”. W dodatku bez mleka czy cukru, które zepsułyby smak prawdziwej kawy. Nie pomagał fakt, że przed chwilą oglądałam kupy, z których wydobywa się te cenne ziarenka. Podsunęłam dzieciom napój do powąchania. Orzekły, że nie śmierdzi bardziej niż jakakolwiek inna kawa. Ale spróbować nie chciały. Ostatecznie wstyd nie pozwolił mi się wycofać, więc śmiało upiłam pierwszy łyk. A potem drugi i trzeci. Nie minęło 10 minut, jak uporałam się z cała filiżanką. Kawa miała łagodny smak, wcale nie była gorzka. Brak mleka o dziwo mi nie przeszkadzał. No, taka kawę to ja mogę pić codziennie! Po prostu nie będę myśleć o tym, skąd wyszła. Zakupiliśmy kilka opakowań ziarnistej i zmielonej kopi luwak. 100G kosztuje tu około 20 EUR.
ZDROWOTNE WALORY KOPI LUWAK
Pani Umul zdradziła nam także pewien sekret, zaspokajając moją wcześniejszą ciekawość. Fusy z kawy używa się do peelingu. Odżywiają skórę i pomagają się odprężyć. Mogłam się o tym przekonać na własnej skórze stosując peeling z kawy na dłonie. Już po paru minutach kuracji miałam skórę gładką niczym dupcia niemowlaka. Przestałam się dziwić urodzie pani Umul, której cera absolutnie nie wyglądała na swoje deklarowane 50 lat!
Podobno kopi luwak ma też inne walory zdrowotne. Mówi się, że pomaga na problemy żołądkowe, bóle brzucha i głowy, wzmaga koncentrację oraz pomaga dbać o higienę jamy ustnej. Warto ją pić, nie tylko dla duszy ale i dla ciała.
Herbatniki zostały zjedzone, kawa wypita, przyszedł więc czas na pożegnanie. Pożegnaliśmy się z właścicielką, jej kotami i pieskami i wyruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu w Bukittingi.
Wspomnienie zapachu i smaku fantastycznej kawy ciągnęło się za mną jeszcze długo. Już sama możliwość spróbowania najdroższej kawy świata była ekscytującą przygodą. Pola i Michał także odkryli swój nowy przysmak- herbatniki z cynamonem. Przy okazji odbyli cenną lekcję szacunku do zwierząt i gdy następnym razem spotkaliśmy cywetę zamkniętą w klatce stwierdzili z oburzeniem:
-Tu trzymają łaskuny w klatce! Tak nie można, tutaj nic nie kupujemy!
Obraliśmy kolejny cel naszej podróży- 100 kilometrowe jezioro wulkaniczne Toba, które jest największym na świecie jeziorem na wyspie. Ale o tym w kolejnym artykule …