targ nocny

Azja — oprócz pięk­nych plaż, zabyt­ków i nie­po­wta­rzal­ne­go kli­ma­tu ofe­ru­je nie­zwy­kłe dozna­nia kuli­nar­ne. Kuch­nia azja­tyc­ka to potocz­ne okre­śle­nie kil­ku kuch­ni, do któ­rych zali­cza­my: kuch­nię japoń­ską, kuch­nię chiń­ską i kuch­nię wiet­nam­ską.

Jeśli marzysz o egzo­tycz­nej kuch­ni i orien­tal­nych aro­ma­tach, znaj­dziesz je w Azji. Ale nie ocze­kuj kana­pek z bia­łym chle­bem, szcze­gól­nie w Indo­ne­zji czy Male­zji.

Nasze gusta sma­ko­we i przy­zwy­cza­je­nia zosta­ły wysta­wio­ne na ogrom­ną pró­bę w trak­cie trzy­mie­sięcz­nej podró­ży po Azji Połu­dnio­wo-Wschod­niej. Więk­szość punk­tów gastro­no­micz­nych, w któ­rych spo­ży­wa­li­śmy posił­ki, to były bud­ki na uli­cy — małe motor­ki z przy­cze­pą, któ­re się prze­miesz­cza­ją. Czę­sto widzie­li­śmy małe i mobil­ne sto­iska: ludzie sta­wia­ją na uli­cach swo­je małe kuchen­ki gazo­we albo palą węgiel­ki pod gril­lem i pich­cą. Jedze­nie w takiej „restau­ra­cji” jest naj­tań­sze. Nie oba­wia­li­śmy się jeść na uli­cy, wycho­dząc z zało­że­nia, że jeśli miesz­kań­cy tu się sto­łu­ją, my też może­my.

Pikant­ne czy nie pikant­ne?

Codzien­ne pyta­nie przy zama­wia­niu jedze­nia. Azja­ci doda­ją dużo chi­li do potraw. Pozio­my ostro­ści bywa­ły róż­ne. Potra­wy były albo pie­kiel­nie ostre, albo zadzi­wia­ją­co mdłe.

zupa z kurczakiem

W jed­nej z knaj­pek zamó­wi­łam zupę z kur­cza­ka. Zapy­ta­łam wcze­śniej kel­ne­ra, czy jest pikant­na. Kel­ner prze­czą­co pokrę­cił gło­wą. Spró­bo­wa­łam i prze­ży­łam SZOK!!! Po pierw­szej łyż­ce zaczę­łam pra­wie „zio­nąć ogniem”. Poczu­łam się jak smok i czym prę­dzej wypi­łam wszyst­ko w zasię­gu ręki: wodę, sok, piwo. Powie­dzia­łam kel­ne­ro­wi, że zupa mia­ła być łagod­na w sma­ku, a tej nie da się zjeść. Kel­ner zabrał miskę i prze­ka­zał kucha­rzo­wi. Zupa zosta­ła przy­pra­wio­na jakąś słod­ką przy­pra­wą i wró­ci­ła do mnie. Ostroż­nie spró­bo­wa­łam i oka­za­ło się, że była prze­pysz­na!

Pod­sta­wa kuch­ni azja­tyc­kiej to ryż, maka­ron, kur­czak pie­czo­ny, jaj­ka, sma­żo­ne ryby i owo­ce morza.

Ryż – więk­szość dań w Azji bazu­je na ryżu. Dodat­ki i boga­ta gama przy­praw nada­wa­ły potra­wom prze­róż­ne sma­ki. Ryż sma­ko­wał ina­czej niż w Pol­sce i był poda­wa­ny na wie­le spo­so­bów — sma­żo­ny z kur­cza­kiem, warzy­wa­mi, jaj­kiem czy owo­ca­mi morza. Szcze­gól­nie zasma­ko­wał nam ryż posy­pa­ny sma­żo­ny­mi wiór­ka­mi koko­so­wy­mi. Zacie­ka­wił nas spo­sób pako­wa­nia ryżu na wynos: w liść bam­bu­so­wy.

ryż w bambusie

makaron

Maka­ron – przy­po­mi­nał mi maka­ron z zupek chiń­skich. Jedli­śmy maka­ro­ny sma­żo­ne na prze­róż­ne spo­so­by na cze­le z pad tha­iem, mie goreng i woło­wi­ną.
Kur­czak – mię­so doda­wa­ne do wszyst­kie­go: ryżu, maka­ro­nów.

ŚNIADANIA

Pod­czas podró­ży po Azji zasko­czy­ło nas, że lokal­ni miesz­kań­cy jedzą na śnia­da­nie to, co my na obiad. W hote­lach zwy­kle ser­wo­wa­ne są mię­dzy­na­ro­do­we dania z domiesz­ką kuch­ni lokal­nej. Upodo­ba­nia sma­ko­we róż­nią się w zależ­no­ści od kra­ju czy kul­tu­ry dane­go regio­nu.
nan z humusemśniadanie

 

 

 

 

 

Przy­kła­dy naszych śnia­dań:

  • tosty z posyp­ką cze­ko­la­do­wą lub Nutel­lą
  • nale­śni­ki z cze­ko­la­dą lub bananami/posypane wiór­ka­mi koko­so­wy­mi
  • jaj­ka sadzo­ne lub na twar­do

cza­sa­mi pró­bo­wa­li­śmy kuch­ni hin­du­skiej w wie­lo­kul­tu­ro­wej Male­zji. Naj­bar­dziej przy­padł nam do gustu pla­cek naan (mącz­ny pla­cek wypie­ka­ny w pie­cu), któ­ry poda­wa­ny jest z róż­ny­mi sosa­mi.

OBIADY/KOLACJA
zupa z jajkiemPho – czy­li zupy (zwy­kle jedzo­ne wcze­śnie rano i póź­nym wie­czo­rem ze wzglę­du na gorą­cy kli­mat). Goto­wa­ne na wywa­rze woło­wym lub dro­bio­wym, dopra­wio­ne zie­lo­ną kolen­drą i sosem ryb­nym. Dodat­ki: maka­ron z cia­sta ryżo­we­go, kieł­ki faso­li mung, warzy­wa, tra­wa cytry­no­wa, jaj­ko.

Gdy pierw­szy raz zamó­wi­li­śmy zupę na jed­nym z tar­gów i otrzy­ma­li­śmy jedy­nie pałecz­ki, bar­dzo się zdzi­wi­li­śmy. Szyb­ko jed­nak zaczę­li­śmy szu­kać dużej łyż­ki. Uda­ło się zna­leźć łyż­ki pla­sti­ko­we i meta­lo­we; zaczę­li­śmy jeść. Pałecz­ka­mi też się wspo­ma­ga­li­śmy, bo w koń­cu trze­ba było nauczyć się posłu­gi­wa­nia. W pew­nym momen­cie poczu­li­śmy na sobie spoj­rze­nia miesz­kań­ców, więc też zaczę­li­śmy się im przy­glą­dać. Wła­śnie wte­dy pod­pa­trzy­li­śmy, jak oni jedli zupę. Naj­pierw pałecz­ka­mi wybie­ra­li mię­so i warzy­wa, a dopie­ro na koń­cu wypi­ja­li bulion.

Pad Thai – danie taj­skie: sma­żo­ny maka­ron ryżo­wy z kur­cza­kiem lub kre­wet­ka­mi, jaj­kiem, tofu, kieł­ka­mi faso­li, pola­ny sosem i sokiem z limon­ki, posy­pa­ny zmie­lo­ny­mi orzesz­ka­mi ziem­ny­mi. Moje ulu­bio­ne danie.

Pad thai

Nasi goreng – z jęz. malajskiego/ indo­ne­zyj­skie­go: dosłow­nie „sma­żo­ny ryż”, tra­dy­cyj­ne danie skła­da­ją­ce się z ryżu, słod­kie­go sosu sojo­we­go oraz dodat­ków, np. kawał­ków omle­ta, warzyw, mię­sa, chrup­kie­go sma­żo­ne­go maka­ro­nu, sosów.

Satay – malajsko/indonezyjskie danie mię­sne – pla­stry kur­cza­ka nadzia­ne na cien­kie patycz­ki bam­bu­so­we, któ­re są gril­lo­wa­ne nad ogni­skiem. Szasz­ły­ki poda­wa­ne są z ostry­mi sosa­mi.

DESERY

placuszki z bananami dragon fruit dragon fruit

  • Sma­żo­ne pla­cusz­ki bana­no­we.
  • Nasi lemak — (naro­do­we danie w Male­zji i Sin­ga­pu­rze), potra­wa z ryżu goto­wa­ne­go w mlecz­ku koko­so­wym.
  • Świe­że owo­ce: arbu­zy, ana­na­sy, man­go, ram­bu­ta­ny, bana­ny, papa­je.
    Owo­ce, któ­re dla nas są egzo­tycz­ne, były łatwo dostęp­ne – prak­tycz­nie na każ­dym rogu uli­cy moż­na było tanio je kupić. Naj­droż­sze były jabł­ka – 2 sztu­ki kosz­to­wa­ły oko­ło 7–8 zł.                                                                                                                    NAPOJE
  • sok z trzci­ny cukro­wej
  • świe­żo wyci­ska­ne soki owo­co­we
  • kawa ze skon­den­so­wa­nym mle­kiemkawa z mlekiem
  • W jed­nym z loka­li zamó­wi­łam kawę z mle­kiem. Po chwi­li otrzy­ma­łam kawę, ale ciem­ną, bez pięk­ne­go, beżo­we­go kolo­ru. Nie piję takiej kawy, więc zapy­ta­łam panią, któ­ra ją przy­go­to­wa­ła, czy jest w tej kawie mle­ko. Pani, zdzi­wio­na moim pyta­niem, kiw­nę­ła gło­wą, że tak. Popro­si­łam o dodat­ko­wą por­cję mle­ka. Pani przy­nio­sła pusz­kę ze skon­den­so­wa­nym mle­kiem i dopie­ro wte­dy dotar­ło do mnie, dla­cze­go moja kawa ma taki kolor. Dola­łam trosz­kę, bo prze­cież takie mle­ko ma mnó­stwo cukru. W trak­cie podró­ży musia­łam pogo­dzić się z fak­tem, że nigdzie w Azji nie poda­ją świe­że­go mle­ka do kawy. Tyl­ko w lep­szych kawiar­niach mogłam liczyć na kawę z eks­pre­su ze spie­nio­nym mle­kiem.
  • Kawa Luwak (Kopi Luwak) – (Suma­tra) to naj­droż­sza kawa świa­ta. Jej wyjąt­ko­wość pole­ga na pro­ce­sie pro­duk­cji. Owo­ce kawow­ca zja­da­ne są przez cywe­ty, następ­nie czę­ścio­wo tra­wio­ne i wyda­la­ne. Ziar­na są zbie­ra­ne, czysz­czo­ne i dalej prze­cho­dzą już nor­mal­ny pro­ces pro­duk­cji kawy. Spró­bo­wa­li­śmy jej na Suma­trze, w miej­sco­wo­ści Bukit­ting­gi. Cena tego gatun­ku kawy waha się na od 400 do 1000 dola­rów za kilo­gram. Na Suma­trze kosz­tu­je zale­d­wie 2 dola­ry za fili­żan­kę.kawa LuvakDZIWNE RZECZY DO JEDZENIA:
  • Koni­ki polne – sma­ko­wa­ły jak chip­sy i mia­ły sło­ny smak. Nie przy­pa­dły nam do gustu. Brr! Doje­cha­li­śmy do wio­ski Tadlo w Laosie i zamó­wi­li­śmy kola­cję w naszej agro­tu­ry­stycz­nej gospo­dzie. Gdy cze­ka­li­śmy na jedze­nie, zaprzy­jaź­nio­na obsłu­ga nasze­go auto­bu­su, zaja­da­ją­cą się czymś z misecz­ki, poczę­sto­wa­ła nas swo­ją prze­ką­ską — sma­żo­ny­mi koni­ka­mi polny­mi. Nasze dziw­ne miny i nie­pew­ność wpra­wi­ły Laotań­czy­ków w roz­ba­wie­nie. Wzię­li­śmy po jed­nej sztu­ce koni­ka. Przed wło­że­niem do ust naj­pierw dokład­nie przyj­rza­łam się koni­ko­wi, zasta­na­wia­jąc się, z któ­rej stro­ny go ugryźć? Laotań­czy­cy poka­za­li nam, że oni bio­rą małą garść koni­ków i wrzu­ca­ją do ust jak chip­sy. Ugry­złam więc kawa­łek nóż­ki. Czu­łam chrup­kość i sło­ny smak. Prze­łknę­łam i zde­cy­do­wa­łam, że już wię­cej nie zjem, więc dys­kret­nie wyrzu­ci­łam resz­tę koni­ka. Nie zasma­ko­wał mi 😊koniki  robaki
  • Balut — jaj­ko z nie­spo­dzian­ką, czy­li pta­sim zarod­kiem z malut­kim dziób­kiem i wykształ­co­nym tuło­wiem.
  • Lotos orze­cho­daj­ny – kwiat z orzesz­ka­mi. Wyglą­dem przy­po­mi­na słu­chaw­kę prysz­ni­co­wą. Z kwia­tu wydłu­bu­je się nasio­na, któ­re sma­ku­ją jak orzesz­ki ziem­ne. lotos orzechodajny lotos
  • Durian – śmier­dzą­cy owoc, któ­re­go nie moż­na wno­sić do wie­lu hote­li. Tym­cza­sem sma­ku­je cał­kiem dobrze, choć z nut­ką sfer­men­to­wa­nia.
  • Dra­gon fru­it - czy­li smo­czy owoc. Sma­ku­je jak kiwi.

    Gdzie jeść?

Na tar­gach, noc­nych mar­ke­tach – sprze­da­je się tutaj wszyst­ko: zupy, maka­ro­ny, świe­że warzy­wa, ryby, owo­ce morza, sma­żo­ne kwia­ty, owo­ce, kawy i dese­ry. Znaj­dzie­my tu rów­nież paty­cza­ki, spring rol­l­sy, czy­li świe­że warzy­wa i kre­wet­ki lub mię­so zawi­ja­ne w papier ryżo­wy.

Mam nadzie­ję, że poprzez foto­gra­fie i opi­sy o jedze­niu prze­nie­śli­ście się choć na chwi­lę do Azji. Od pisa­nia o jedze­niu zgłod­nia­łam, a Wy? Ja idę goto­wać ryż😊

0 0 vote
Artic­le Rating