Temat artykułu może wydawać się trochę wstydliwy, ale sprawa jest niezwykle poważna. Niby każdy rodzic spotyka się z tym podczas każdego wyjazdu czy wyjścia z domu, ale postanowiłam zebrać moje doświadczenia do kupy:-)
Otóż mamy dwa rodzaje akcji:
— Mamusiu ja chcę siusiu…
Akcja zaplanowana:
1. Przed wyjściem z hotelu obowiązkowy sik.
2. Jeśli czeka nas dłuższa podróż autobusem – obowiązkowa łazienka na dworcu — chcą czy nie chcą. Nie ma zmiłuj. Nie będę potem latała z nimi, jak kot z pęcherzem w nagłej potrzebie.
3. Gdy wsiadamy na prom, rozglądamy się, gdzie jest toaleta – w razie czego pole odwrotu jest rozpoznane.
Akcja przez zaskoczenie czyli nagła:
1. W czasie jazdy autobusem proszę kierowcę, by zatrzymał się na najbliższej stacji benzynowej lub gdziekolwiek, byle w ciągu 5–10 minut , a najlepiej jak najszybciej. Taka prośba spotyka się zwykle ze zrozumieniem. Kierowcy na pewno, oczyma wyobraźni widzą już siebie z mopem, walczących pośród foteli. Wtedy mogę ich poprosić nawet po polsku. I rozumieją.
2. Na targach i w centrach handlowych toalet jest dużo, ale zdarzają się kolejki. Jeśli możemy, to czekamy, ale jeśli dzieciaki nie wytrzymują, to proszę osoby z początku kolejki o przypuszczenie. Dzieci mają przećwiczone zaciskanie kolan, jęczenie, podskakiwanie ze zbolałą miną i ciągnięcie mnie za rękaw. Działa w każdym kraju. Po wyjściu z łazienki jeszcze raz dziękuję z uśmiechem osobom, które nas przepuściły.
3. Jeśli dzieci przypiliło w miejscu, w którym nie ma ogólnodostępnych toalet, proszę o wpuszczenie ich do toalety służbowej.
4. Gdy przydarza się problem, że tak się wyrażę — z brzuszkiem i dziecko gania do łazienki częściej niż zwykle, zostajemy w hotelu i rezygnujemy ze zwiedzania. Trudno. Siła wyższa. Czasami sytuacja wymaga podania lekarstw, które obowiązkowo zabieramy z Polski.
Zwykle spotykam się ze zrozumieniem, gdy nagle wpadam z dziećmi i pytam: „Gdzie jest toaleta?”. Ludzie też są rodzicami lub mają małe dzieci w rodzinie i zdają sobie sprawę, że trudno im zapanować nad własną fizjologią.
Na szczęście, w większości miejsc – czy to w muzeum, czy w kawiarni — znajdują się ogólnodostępne toalety. A jeśli zdarzy się, że ich nie ma, pracownicy zawsze mogą podpowiedzieć, gdzie znajduje się najbliższa.
Ustaliłam z Polą i Michałem, że gdy tylko poczują, że muszą do łazienki, od razu informują mnie o tym. Wytłumaczyłam dzieciom, że wówczas będę mogła szybko zareagować i poszukać toalety. Wtedy pójdziemy spokojnie, a nie będziemy musieli biec. Dzięki sprawnej reakcji, sprawa toalety nie zakończy się mokrym ubraniem. Dzieci starają się informować mnie na czas, choć zdarzyło się kilka razy, że lecieliśmy do łazienki w te pędy.
Często w podróży po obcych krajach trafialiśmy na sytuacje, w których nawet proste sprawy były dla nas zaskoczeniem: np. w Azji nie używa się papieru toaletowego. Papier jest kupowany przez i dla turystów. Azjaci w razie potrzeby używają kranów przymocowanych kawałkiem gumowej rurki obok sedesów.
DZIEŃ ŚWINKI CZYLI DZIEŃ NA BRUDASKA
W czasie dłuższej podróży trudno nam było zadbać o czystość w takim stopniu, w jakim jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Trudno zachować świeżość w czasie wielogodzinnej podróży, szczególnie kiedy podróżujemy tuk-tukami czy przygodnymi furgonetkami.
Nie zawsze dało się wieczorem wykąpać, bo gdy podróżowaliśmy np. nocnym pociągiem czy nocnym autobusem mogliśmy tylko umyć buzię, ręce i zęby. Ale dobre i to!
Standardy hoteli, w których się zatrzymywaliśmy bywały różne. Czasami mieliśmy pokój z łazienką ale bywało też, że „łazienka” była na zewnątrz. W Tadlo mieszkaliśmy w bambusowym domku, a wychodek, bo nie nazwę go „toaletą” znajdował się nieopodal, pod palmą. Była to po prostu dziura w ziemi, osłonięta palmowymi liśćmi, a zamiast łazienki stała beczka z wodą i kubkiem do polewania. Często mieszkały tam karaluchy, pająki, jaszczurki czy inne robactwo. Pola i Michał nie reagują nerwowo, gdy zobaczą jakiegoś robala. Są z nimi obeznani, a nawet czasem wręcz zaciekawieni 😊
Niezbędnik turysty, czyli to musicie wziąć ze sobą:
1. żel antybakteryjny,
2. chusteczki higieniczne i chusteczki nawilżane,
3. papier toaletowy,
4. klapki pod prysznic,
5. ręczniki szybkoschnące
6. mydło lub żel pod prysznic i szampon
PRANIE UBRAŃ
Z czasem robi się sterta brudnych ubrań i wtedy już trzeba coś z tym zrobić. Rozwiązania są dwa: wyprać samemu albo skorzystać z usług pralni. W Indonezji za wypranie 1 kg ubrań płaciliśmy ok. 7 zł. Na drugi dzień dostawaliśmy pachnący, odplamiony, czasami wyprasowany stos ubrań (zdarzyło się, że np. jeansy zostały wyprasowane w kancik).😊 Polecamy korzystanie z usług pralniczych, gdyż nie dość, że oszczędzamy czas na pranie, to dajemy zarobić tamtejszym kobietom.

CZĘSTE MYCIE SKRACA ŻYCIE
Toaleta w podróży to niezłe wyzwanie nie tylko dla rodzin z dziećmi. W trakcie naszych podroży po świecie musieliśmy się oduczyć pewnych nawyków, przyzwyczaić do nowych warunków: np. do tego, że nie zawsze w kranie jest ciepła woda, albo że łazienka jest na zewnątrz i do tego ogólnodostępna. I wcale nie nazwalibyście ją łazienką, tylko nie wiem czym.… Każdy kolejny kraj na naszej trasie dostarczał nam wrażeń higieniczno-sanitarnych. Poza tym w warunkach polowych bakterie i wirusy nie są groźne. Tak mnie kiedyś uczyli na szkoleniu przysposobienia obronnego.

KĄPIEL W MORZU
Bardzo ciekawe na kąpiel okazały się miejsca stworzone przez naturę. Najwspanialsze kąpiele mieliśmy w Laosie – w wodospadach i błękitnej lagunie. Można było się tam poczuć jak w biblijnym raju. Cudowną kąpiel wspominamy również na środku morza, na rafie koralowej w Karimunjawa na Jawie. To nic, że nie było ciepłej wody w kranie. Ba! Nie było nawet kranu, ale towarzyszyły nam kolorowe ryby, rozgwiazdy, a nawet niewielkie i niegroźne rekiny.
— Ach… fajnie, że tam nie było turystów – rozmarzył się Paweł
WOOW! CIEPŁA WODA W KRANIE
Od naszego powrotu do kraju upłynęło kilka miesięcy. Odkryliśmy, że prozaiczna kąpiel we własnej wannie może być aż tak przyjemnym przeżyciem. Po podróży, doceniliśmy „ciepłą wodę w kranie”, świeżą pościel, wygodne łóżko, mięciutki dywanik pod nogami i pachnące ręczniki. W prawdziwej, czystej i wykafelkowanej ŁAZIENCE zamiast dziury stoi sedes, a zamiast wężyka – pachnący rumiankiem, delikatny papier toaletowy. A po kątach, zamiast jaszczurek błąka się delikatny zapach mydełka FA…
No proszę: warto było przejechać tyle kilometrów po świecie, by wreszcie zrozumieć i docenić małe rzeczy, które mamy w domu, a których na co dzień nie dostrzegamy 😊