Siedzę przy kuchennym stole, wyglądam przez otwarte okno. W naszym ogrodzie rośnie dużo drzew i krzewów: poskręcany dąb, smukłe brzozy, gęste forsycje i cisy. Ptaki lubią to miejsce. Słyszę teraz ich śpiew. Próbuję zgadywać, jacy to goście dziś do nas zawitali. Kosy, czy raczej szpaki? Pliszki, sikorki, skowronki? Dobrze się ukryli, a ja niestety niewiele miałam do czynienia z ornitologią. Pozostają mi domysły.
Upijam łyk kawy, kątem oka zerkam na torby piętrzące się pod ścianami. Jesteśmy już prawie gotowi do drogi. Za parę dni wyruszamy.
Z pokoju Michała od czasu do czasu słychać pojedyncze zdania. Jest u niego Mateusz. Ciekawe, co konstruują? Tej dwójce wystarczy postawić pudło pełne klocków Lego i możliwość delektowania się gorącą kawą mam gwarantowaną.
- Twój zeszyt jest niechlujny! Za karę musisz sto razy napisać „Będę ładnie pisać”. Na jutro.
- Nieprawda! Nie możesz tak robić, bo się nie będę z Tobą bawić!
- Jestem nauczycielką i mogę Ci kazać.
- To ja się nie bawię. Mi się tak nie podoba!
- No dooobra. Nie będziesz miała kary.
- …..
- A może być praca domowa?
- Może. Na przykład rysowanie księżniczki?
- W domu musisz narysować najpiękniejszą księżniczkę, jaką potrafisz.
- Dobra, narysuję Elsę!
Uśmiecham się pod nosem. Razem z Mateuszem przyszła do Poli jego siostra bliźniaczka, Martynka. To dzieci naszych sąsiadów. Są starsi od Poli i Michała o półtora roku, ale świetnie się dogadują. Często spotykają się u nas, lub u nich.

Zerkam jeszcze raz na góry bagaży. Wiem, że za parę tygodni, kiedy będziemy daleko, Pola zapomni o tej kłótni sprzed paru minut i będzie tęsknić za Martynką. W podróż nie zabierzemy lalek, kucyków, ani klocków Lego. Do plecaków zmieszczą się tylko wspomnienia.
Czasami martwię się, jak moje dzieci sobie z tym poradzą. Podróżowanie jest trudne, nawet dla dorosłych. Na wiele tygodni, a czasem miesięcy, trzeba zostawić za sobą wszystko co bliskie i znajome. Przedmioty, które towarzyszą nam codziennie, zapachy i smaki. Przede wszystkim jednak ludzi, których kochamy. To nie jest dla każdego. Mimo wszystko dorosłym jest łatwiej. Mamy większą świadomość upływającego czasu oraz doświadczenie, które pozwala nam przewidzieć konsekwencje podejmowanych decyzji. Dzieci nie decydują same za siebie. Poddają się naszym wyborom. To sprawia, że czasami waham się, czy podejmujemy właściwą decyzję.
Pamiętam, kiedy sama byłam dzieckiem i z powodu przeprowadzki musiałam zmienić szkołę. W tej starej miałam przyjaciółkę. Kiedy jakiś czas po przeprowadzce spotkałam ją na przyjęciu urodzinowym, bardzo się ucieszyłam. Ale ona nie chciała ze mną rozmawiać. Obraziła się, że ją zostawiłam. Pamiętam, że tego nie rozumiałam i było mi przykro. Dzieci często niewiele rozumieją z decyzji dorosłych. To jednak wcale nie sprawia, że nie cierpią z powodu ich konsekwencji.

Michał i Pola bywają rozżaleni. Kiedy jesteśmy w trasie od dłuższego czasu, bywa im trudno. Czasem pytają, czemu Ania i Leon nie mogli pojechać z nami. To dzieci naszych znajomych, zdarzało nam razem wybrać na wakacje nad morze. Cała czwórka była wtedy wniebowzięta. Biegali, szaleli, kłócili się i godzili na przemian. A i my korzystaliśmy dzięki temu z chwili wytchnienia. To był dobry czas.
Tak naprawdę każdy z nas w czasie podróży miewa gorsze chwile. Wspieramy się wtedy, przytulamy, jesteśmy razem. A następnego dnia z nową energią wyruszamy poznawać nowych znajomych. Dla dzieci język, kolor skóry, kultura, nie stanowią żadnej bariery. Wystarczy dać im czas i swobodę działania, a znajdą sposób, by się porozumieć. Obserwuję Polę i Michała w tych zmaganiach i widzę, jaką to ma dla nich wartość. Jak pokonują własne ograniczenia i stawiają czoła wyzwaniom nie zważając na porażki i potknięcia. To lekcja także dla nas.


NOWI PRZYJACIELE Z PODRÓŻY
Znajomych poznanych podczas podróży, Pola i Michał opuszczają z równym żalem, co bliskich, „domowych”, przyjaciół. Może nawet ten żal jest większy, bo wiedzą, że więcej już raczej się nie spotkają. Są jeszcze za mali, by pisać do siebie listy, a maile? Wiele z tych dzieci nie ma przecież dostępu do komputerów, czy choćby telefonów. Z czasem być może to się zmieni, może w niektóre miejsca będą chcieli wracać, a z niektórymi podtrzymywać kontakt. Na razie jednak pozostaje im tu i teraz. Świadomość ulotności tych wspólnych chwil, pozwala dzieciom bardziej je docenić. Przyglądając się im, mam wrażenie, że całkowicie pochłania ich wspólna zabawa. Zapominają wtedy o tęsknotach, trudnościach i zmęczeniu. Dla mnie nie zawsze to takie łatwe. Mogłabym wiele się od nich nauczyć.

TĘSKNOTA ZA PRZYJACIÓŁMI … Z POLSKI
Będąc w podróży na bieżąco wrzucamy relacje z miejsc, które odwiedzamy na facebooka. Zamieszczamy filmy, zdjęcia, opisujemy wrażenia, przygody. Wszystko to, co nam tam w duszy gra. Rodzice niektórych przyjaciół Poli i Michała pokazują im te relacje, czytają posty. Czasem sami też piszą do nas, wysyłają zdjęcia. To sprawia, że wydajemy się sobie mniej od siebie oddaleni. Dzieci mogą choć trochę uczestniczyć w przygodach ich przyjaciół, śmiać się z tych samych rzeczy i fascynować tymi samymi nowościami. Utrzymanie kontaktu, choćby tak rzadkiego, jest dla nas ważne. Uczy też Polę i Michała dbania o relacje, pielęgnowania ich. W przyszłości być może zaprocentuje to trwałymi lojalnymi przyjaźniami. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.
SZCZĘŚLIWY POWRÓT DO PRZYJACIÓŁ
Tymczasem, kiedy wracamy, wszystko odżywa. W przedszkolu Pola wprowadza do zabawy lalkami, słowa zasłyszane od dzieci w Muhazi, Michał pokazuje, jak robić zabawki z niczego. Opowiadają o strojach, jakie widzieli, domach, w jakich mieszka się w niewielkich Afrykańskich wioskach, środkach transportu, jakimi podróżowali. Potem wysłuchują opowieści o wycieczkach, jakie odbyły się w tym czasie w przedszkolu, warsztatach plastycznych i wycieczkach do lasu. A kiedy już wszystkie historie zostaną opowiedziane, smutki opłakane, żarty powtórzone, zabawa wraca do swojego stałego rytmu. I jest tak, jakbyśmy wcale nie wyjeżdżali. Po powrocie zapraszamy Mateusza i Martynkę, wyciągamy bloki, kredki i plastelinę, albo robimy piknik w ogrodzie.

Znów siadam przy moim oknie w kuchni, z kubkiem parującej kawy. Tym razem głosy dzieci zagłuszają śpiew ptaków. Nalewają sobie soku do kubeczków, rozkładają talerzyki, dzielą się owocami i drożdżówkami. Śmieją się i przekrzykują. Co jakiś czas przybiegają do domu, po coś, czego im akurat zabrakło. Cieszą się swoim towarzystwem.
Dzieci, w przeciwieństwie do dorosłych, nie są pamiętliwe. Po najbardziej burzliwej kłótni i najdłuższej rozłące, potrafią znów zacząć wszystko od nowa. Uspokaja mnie to. Wiem, że są szczęśliwi.