Pola: Mamo, gdzie włożyłaś moje farby? — pakuję się właśnie na pierwszy dzień szkoły. Wszystkie przybory się pomieszały. Zrobiliśmy dość duże zakupy i teraz nie wiem już, które rzeczy są moje, a które Michała.
Michał: Trzymaj, były w moim plecaku.- Michał zwlókł tornister po schodach. Pierwszego dnia będzie wyjątkowo ciężki. Trzeba było spakować wszystkie zeszyty, teczki, bloki rysunkowe, kolorowe papiery, plastelinę, po dwa rodzaje farb i kredek… Dużo tego.
Michał: Piekielnie to ciężkie. Nie ma mowy, żebym sam to niósł.
Pola: Taak…- Zamyśliłam się, bo coś mi się przypomniało.- A ciekawe, co Aristeo spakuje na pierwszy dzień szkoły.
Michał spoważniał i odrzekł, że tym razem nasz przyjaciel chyba znów rozpocznie lekcje z pustymi rękami. Ale jeśli nam pomożecie, być może stanie się tak po raz ostatni! Najpierw jednak opowiem Wam, kim jest Aristeo.
Ustupu- podróż w czasie
Pola: Potraficie wyobrazić sobie setki maleńkich porośniętych palmami wysepek, z pięknymi plażami i chatami zbudowanymi z bambusowych łodyg? Jest takie miejsce w Ameryce Środkowej. I mieszkają tam Indianie. Nie, nie tacy, jakich znacie z filmów o dzikim zachodzie! To zupełnie inna kultura. W Ustupu- wiosce, którą odwiedziliśmy wraz z rodzicami, żyje plemię Kuna Yala i stamtąd właśnie pochodzi nasz przyjaciel Aristeo. Kuna Yala to rdzenni mieszkańcy Ameryki Środkowej, a od Indian z Ameryki Północnej różni ich przede wszystkim to, że kultura Kuna Yala przetrwała do dziś. I prawie wcale się nie zmieniła!
Prawie sto lat temu, kiedy w Ameryce Środkowej tworzyły się nowe państwa, Kolumbia i Panama, Kunowie postanowili zawalczyć o swoją niepodległość. Chcieli sami o sobie decydować. Kilkanaście lat nie ustawali w walce o swoje przekonania, aż w końcu udało im się. Od tamtej pory do dziś mają własny rząd, a władze Panamy nie wtrącają się w ich decyzje. Dzięki wytrwałości udało im się zachować tradycje, które były dla nich tak ważne. Spokojne życie Kunów koncentruje się wokół łowienia ryb we własnoręcznie żłobionych łodziach, dbaniu o gospodarstwa domowe i przygotowywaniu prostych potraw z manioku, kukurydzy i bananów. Michał, pamiętasz jak wygląda wioska?
Michał: Bardzo się różni od naszych miast, a nawet od wsi, które znam. Nie ma dróg, bo nie jeżdżą tam auta ani rowery. Ludzie przemieszczają się tylko na piechotę lub łodziami. Chaty są zbudowane z grubych bambusowych łodyg i pokryte palmowymi liśćmi. Są tak do siebie podobne, że łatwo się tam zgubić! Większość domków kma tylko jedno, najwyżej dwa pomieszczenia, a zamiast łóżek mieszkańcy mają hamaki. Też chciałbym tak spać!
Pola: Teraz tak mówisz. Ale jak zobaczyłeś, jak mieszka Aristeo, nie miałeś szczególnej ochoty, żeby się z nim zamienić. A on jest przecież taki szczęśliwy!
I to prawda! Indianie Kuna Yala nie mają wiele. Nie mają telewizji, mebli, piekarników, zabawek czy samochodów. Nie mają nawet stałego dostępu do prądu. A jednak wszyscy są tu szczęśliwi. Nigdzie się nie spieszą i choć przecież wiedzą, że niektórzy ludzie na świecie żyją zupełnie inaczej, wcale im tego nie zazdroszczą.
Szkoła w Ustupu
Michał: Dorosłym się może nie spieszy, ale Aristeo do szkoły pędził jakby go ktoś gonił! Lubi tam chodzić. Szkoła u Kunów nie przypomina tej, do której chodzimy ja i Pola. Nie mają nawet całego budynku tylko wiaty, które przypominały nam stragany targowe. To dlatego że stara szkoła się zniszczyła i choć rząd już dawno obiecał Indianom fundusze na nową, nie wywiązał się dotąd z danego słowa. W szkole w Ustupu dzieci siedzą na plastikowych krzesłach, ale tylko niektóre mają stoliki, na których mogą pisać. Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem, że Aristeo, podobnie jak reszta uczniów, przyszedł na lekcje odświętnie ubrany. Zapytałem, czy dziś jest jakiś szczególny dzień. Okazało się jednak, że u nich dzieci zawsze ubierają się tak do szkoły.
Nauczyciel po wejściu do sali rozdał uczniom podręczniki. Było ich tylko kilka, więc dzieci zaczęły się przepychać. Każde chciało dostać egzemplarz. Myślę, że niełatwo się uczyć, nie mając na stałe dostępu do książek. A Wy co o tym myślicie?
Razem z Polą wzięliśmy udział w zajęciach z Aristeo i innymi dzieciakami. Pola, pamiętasz co nas najbardziej zdziwiło na początku?
Pola: Kiedy uczyli się liczebników, nauczyciel wymieniał je w kilku językach. Liczył więc do dziesięciu najpierw w języku kuna, potem po hiszpańsku, a na końcu po angielsku. Bardzo mi się to spodobało. Myślę, że gdybyśmy w naszej szkole robili podobnie, szybciej nauczylibyśmy się mówić po angielsku.
W szkole w Ustupu oprócz matematyki są też takie przedmioty jak WF i muzyka, nauki społeczne, naturalne i edukacja rodzinna. Dla Indian Kuna Yala tradycja i dziedzictwo kulturowe są bardzo ważne, nauka o nich jest jednym z najważniejszych elementów edukacji.
Szkoła po szkole
Michał: Dzieciaki z plemienia Kuna Yala uczą się nie tylko w szkole. Cały czas zdobywają ważne umiejętności. Jedną z nich jest pływanie wpław i wiosłowanie w łodzi. Mężczyźni z Ustupu przez większość dnia zajmują się połowem ryb. Muszą też pływać na stały ląd, aby dostarczyć do wioski słodką wodę. Aristeo, choć jest w podobnym wieku co my pływa tak dobrze, jakby urodził się w morzu! Raz wybrałem się z nim na łódkę. Było mi bardzo trudno nią sterować, więc w końcu oddałem wiosło Aristeo, a on poradził sobie bez trudu. Widać było, że często to robi.
Chłopcy na co dzień uczą się, jak i gdzie najlepiej łowić ryby, a nawet jak wypalać łodzie ze specjalnego drewna.
Pola: Dziewczynki uczą się wykonywać specjalny haft Mola, którym ozdabia się bluzki kobiet. Geometryczne wzory są ilustracją tego, co dla Kunów najważniejsze- ich wierzeń, mitów i historii. Legenda głosi, że tkania Mola kobiety nauczyły się od bogini Kikardyiari, która zstąpiła na ziemię specjalnie po to, by nauczyć je tej trudnej sztuki. Spróbowałam sama wyszywać Mola na kawałku tkaniny. To bardzo pracochłonne zajęcie!
Łatwiejsze wydaje się przygotowywanie potraw. W Ustupu nie ma kuchni elektrycznych, w nielicznych domach znaleźć można turystyczne kuchenki gazowe. Większość mieszkańców gotuje proste potrawy na paleniskach. Głównymi składnikami są łatwo dostępne owoce i warzywa. Na stołach królują więc banany, kokosy, maniok i kukurydza. Michał, pamiętasz ten dzień, kiedy nasza gospodyni zaprosiła nas do wspólnego gotowania?
Michał: Przygotowywaliśmy Madun, napój, który poprzedniego dnia dostaliśmy do kolacji. Był słodki a konsystencją przypominał kisiel. Zaciekawiło nas, jak się go robi. W kamiennej kuchni czekała na nas starsza Indianka ubrana w lokalny strój, z paznokciami pomalowanymi na różowo. Pomyślałem sobie, że w Polsce stroimy się tak tylko na szczególne okazje, a Kunowie zachowują się tak jakby świętowali każdy dzień.
Gospodyni przygotowała składniki: kakao i obrane dojrzałe banany. To mączna odmiana bananów, która nie nadaje się do jedzenia na surowo. Najpierw trzeba je ugotować. Po ugotowaniu owoce przełożyliśmy do misy. Wszystkie naczynia i przybory kuchenne były tu wykonane z drewna. W drewnianej misce drewnianym tłuczkiem ubijaliśmy więc banany. Do gotowej masy dodaliśmy kulkę kakao i znów ucieraliśmy. Na koniec całość przelaliśmy przez sito. Kunowie piją Madun w łupinach kokosa.
Ciąg dalszy indiańskiej opowieści znajdziesz w National Geographic Odkrywca — numer wrześniowy.